Lubię ciszę. Przywykłam już do dźwięków miasta - szumu aut i grzejników, ale warkot klimatyzacji sąsiadów potrafi skutecznie zabrać mi letnią nocą sen. Bezproduktywnie brzęczące w tle radio utrudnia mi skupienie, a gadający głośno i cały czas telewizor wprowadza w stan rozdrażnienia. Czasem chcę po prostu ciszy, ewentualnie jednostajnego dźwięku - szumu wiatru, wody, aut.
To nie tak, że nie lubię ludzi, ale kontakty z nimi czasem mnie męczą. Lubię rozmowy, żarty w pracy ze współpracownikami i klientami, lubię iść czasem do kina, do kubu, poszlajać się - nawet po centrum handlowym. Ale potrzebuję później odpoczynku od ludzi i czynionego przez nich harmidru. Proszę wtedy o ściszenie telewizora i zaszywam się w drugim pokoju z książką. Nie dlatego, że nie chcę wspólnie spędzać czasu, a dlatego, że potrzebuję spędzić go trochę sama.
Zasypiam w jadącym pociągu, potrafię też zasnąć przy muzyce, ale przy włączonym telewizorze jest mi trudno. Muzykę lubię do treningu, czasem do sprzątania i pisania. Gotować lubię w ciszy. Tak jak brać kąpiel. Filmy, seriale oglądam do paznokci. I lubię oglądać wieczorami przy czekoladzie. Ale nie przepadam za programami informacyjnymi czy publicystycznymi. Nie lubię też telewizyjnych show. Sport w zbyt dużych dawkach mnie nudzi - wolę go uprawiać niż oglądać.
Lubię ciszę, dobrze mi z nią. I lubię pobyć sama. I lubię siedzieć blisko, bez słowa, z własną książką, po cichu. Tak właśnie odpoczywam - bez tłumu, zamieszania, hałasu.