poniedziałek, 14 maja 2018

szelest


Jestem brzozą. Smukłą i białą. O giętkich gałązkach i drobnych zielonych liściach.
Jestem brzozą. Zdarzam się na poboczach dróg między potężnymi lipami i słodko pachnącym kwieciu. Wyrasta na starych łąkach i miedzach. Zagarniam dla siebie nieużytki.
Jestem brzozą. Srebrzę się w świetle księżyca, lśnię odbitym blaskiem słońca, rozmywam się we mgle.
Jestem brzozą. Jedną jedyną, a zarazem każdą z nich.
Jestem brzozą. Nie będę więc słodką jabłonką, nie będę kruchą i strzelistą topolą, nie będę żywiczną sosną, silnym dębem, wiotką wierzbą, trującym błyszczę, pachnącym bzem.
Jestem brzozą. Trochę chwastem, trochę poetyckim elementem krajobrazu, istotą dostosowującą się do warunków.
Jestem brzozą. Wyrosnę na skale, na bagnie, na piasku, w wyrwie starych asfaltów, na dachu ruin. Wycięta, wytrzebiona powrócę. Zagarnę na nowo utracone ziemie. Wywrócona, wyrwana będę i tak rosnąć ku niebu. Oprę się wichrom, burzom, nawałnicą.
Jestem brzozą.