Za mną pierwszy tydzień drogi do trochę lepszego życia. Na razie stabilizuję rzeczywistość wokół siebie. Znajduję czas na dbałość o własny umysł i ciało. Znów zaczęłam biegać, dziś wsiadłam na rower. Po raz pierwszy rekreacyjnie od... od nie pamiętam jak dawna. Od wiosny? Chyba tak.
Pogodziłam się z rowerem, z którym od zeszłego roku miałam ciche dni. Moja wierna Bestia czeka na serwis, więc musiałam znaleźć inne wyjście, bo pogoda za oknem zapraszała na trasę. Wprawdzie tylko za moim oknem, bo z innych było widać, jak strasznie wieje, ale nie sprawdziłam tego przed wyjściem i trochę się umęczyłam. Ale to nic, to takie dobre zmęczenie.
Powoli wyznaczam sobie kolejne cele, na razie asekuracyjnie i niezbyt wiele, ale to już coś. Przede mną dwa weekendowe wyjazdy w ciągu miesiąca - cieszę się, zmienię otoczenie chociaż na chwilę. Będzie czas na zdefiniowanie pewnych rzeczy na nowo. Ustalenie priorytetów. Odpocznę, po prostu.
Mam problemy z komentarzami - nie mogę odpowiedzieć na te zamieszczane pod wpisem - nie wiem dlaczego, na dwóch przeglądarkach. Muszę sprawdzić na innym urządzeniu, może będzie lepiej.
Poniżej znalezisko z jednego z ostatnich spacerów - jabłko, które nie zauważyło, że już nie jest kwiatem.