sobota, 3 listopada 2018

sny

Śniłeś mi się. Miło się śniłeś. Siedziałam do Ciebie tyłem, wtulona i otoczona przez Ciebie ramionami. Rozmawialiśmy o czymś, o błahostkach pewnie, nieważne w sumie. Ale czułam ciepło, takie zwykłe codzienne, lepkie jak miód, szczęście. Byłam bezpieczna. 
Obudziłam się owinięta kołdrą, jak Twoimi ramionami, czułam jeszcze przez chwilę i zapach i dotyk, a później szare światło deszczowego poranka zwyciężyło ze snem.  Ale nadal jestem bezpieczna i szczęśliwa. Bo tak widzę przyszłość. 
To jeszcze dwa miesiące, trochę się niepokoję, ale wiem, że to się uda, że zadziała.