poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Wielkanoc

To były piękne trzy dni. Trzy dni pełne śmiechu, radości, rozmów. Trzy dni trzymania się za ręce, całusów, przytuleń i bliskości. Dobrego jedzenia, spotkań, jeżdżenia to tu, to tam. Trzy dni jednych z najpiękniejszych świąt, jakie przeżyłam. Pierwszych takich "samodzielnych" - tylko we dwoje. 
Czuję się dziś taka spokojna. Nie boję się nadchodzących miesięcy i związanych z nimi wyzwań. Oczekuję ich cierpliwie. 
Były gofry z wiśniami i polewą, molo, wiatr i morze, rowery i wieczór przy filmie. A teraz wciąż jeszcze czuję zapach perfum, obejmujące mnie ramiona i tę błogość taką. 
Jest dobrze, za półtora tygodnia znów jeszcze lepiej. 

wtorek, 4 kwietnia 2017

Jeszcze trochę

Półtora tygodnia do świąt. Tydzień do wolnego. Pierwsze to będą święta takie moje, na własny rachunek prawie. Planuję, co przygotować, kupić, upichcić. Z czego zrezygnować na pewno, a z czego tylko chyba.

Wiosna miała być czasem zmian. Na razie jest czasem czekania i zaciskania do bólu kciuków, wpatrywania się w wyświetlacz telefonu ("No zadzwoń w końcu!") i okienko z mailem ("Napiszcie, no!"). I jedno i drugie na razie zawodzi. A ja czekam z myślą, że dzieliłam skórę na niedźwiedziu.

Pogoda w kratkę - tydzień upałów i tydzień słoty. Gniję w domu, walcząc z kaszlem. Na parapecie złoci się forsycja, a ja słońca chcę, kilometrów, ciszy i spokoju. Jeszcze tylko trochę. Odpocznę, wyśpię się, zrealizuję parę założeń, inne przełożę "na później" nie wyrobiwszy się ze wszystkim. 

Mija pół roku od jednej z najważniejszych decyzji, jakie podjęłam w życiu. Pół roku od powrotu do rodziców i układania swojego życia na nowo. Wyszłam na prostą. Czas zrobić kolejny krok naprzód.