piątek, 27 stycznia 2017

Jest dobrze

Jest dobrze, coraz lepiej, momentami wręcz bajecznie. Nie stoję w miejscu. Narzuciłam sobie kilka elementów porządkujących kolejne tygodnie i trzymam się kurczowo planu. W poniedziałek trening, we wtorek i środę praca, w środę POI, w czwartek trening, we wtorek i sobotę ćwiczę w domu, niedziela i piątek do dyspozycji. Na skokach narciarskich szyje się suknie. Do końca sezonu skończę obie, zacznę pewnie jeszcze jakąś. 
Uczę się nowych rzeczy. Szukam staży, próbuję znów z angielskim. Czytam. Ćwiczę - siłownia, rower, mata. Jak zejdzie lód w parku, to bieganie. Staram się nie przegapić życia. Za dużo już mnie ominęło, przeszło bokiem. Rozwijam się, wciąż jeszcze szukam swojego miejsca, niszy. 
Wstaję rano z łóżka. Czasem muszę się zmusić, żeby nie zasnąć zaraz po wyłączeniu budzika. Ale wstaję, zwlekam się do kuchni, jem śniadanie, szykuję się do dnia. Czasem mnie tylko nachodzi, że walę głową w mur,że rozmieniam się na drobne, zamiast zająć się czymś "poważnym". Staram się myśleć o tym, co przede mną w jasnych barwach. Nie patrzę w tył, pilnuję by smutku było tylko tyle, ile trzeba, by rezygnacja nie wkradała się na nowo. 

I tylko wciąż od ludzi zależę. I boję się, gdy niektórzy z nich zaczynają się oddalać ode mnie. Boję się porzucenia.