Dziś zaprezentuję Wam kolejną spódnicę mojego autorstwa. Zeszłoroczne dziełko założone do tej pory dwukrotnie, gdyż ciągle nie do końca miałam na nią pomysł. Najciekawiej prezentuje się podczas chodzenia, ale tego nie udało się K. złapać.
Do tego moje ukochane baleriny - kupione 100 lat temu na studniówkę, jako buty do tańczenia, trzymają się do dziś - są wyjątkowo wygodne, ale niestety przestają powoli wyglądać. :/
Nie mam w domu telewizora, więc nie oglądam prognoz pogody i tylko czasem zadziwiają mnie doniesienia na FB o szalejących ulewach i powodziach w pozostałych częściach Polski - Szczecin i okolice kąpie się w słońcu, co mnie zresztą bardzo cieszy. Lubię ciepełko.
W szczecińskim ogrodzie różanym zaczęły już kwitnąć róże. Tydzień temu jeszcze nieliczne, dziś z pewnością jest ich zdecydowanie więcej. :)
Tak patrzę na te zdjęcia i stwierdzam - potrzebne mi słońce, wyglądam jak córka młynarza. ;)
Spódnica - hand made
Top - sh
Kurtka - colloseum
Naszyjnik - colloseum + DIY (miał głupią grafikę na wieczku, którą po prostu zamalowałam na zielono)
Plecak - vintage
Buty - ccc